Fragment wystąpienia dr Emanuel Berman – takie rozumienie psychoanalizy jest nam bardzo bliskie. Zachęcamy do przeczytania.
Co jest terapeutyczne w leczeniu psychoanalitycznym? Stuletnia debata
Dr Emanuel Berman Izraelskie Towarzystwo Psychoanalityczne
Chciałbym zadedykować tą pracę osobie, którą uważam za największego psychoanalityka polskiego pochodzenia, Henrykowi Rackerowi. Urodził się on w Polsce, w 1910 r., później mieszkał w Wiedniu, a od 1939 r. w Buenos Aires, gdzie umarł w 1961 r. (Langer, 1962). Jego prace na temat przeniesienia i przeciwprzeniesienia nie straciły nic ze swojej ogromnej wartości i mogą być uważane za główne źródło naszego rozumienia natury sytuacji psychoanalitycznej, która jest z gruntu intersubiektywna. Chciałbym zacytować tutaj fragment pracy Rackera, który uważam za podstawowy: "Pierwszym zniekształceniem prawdy w 'micie o sytuacji analitycznej' jest założenie, że analiza jest interakcją pomiędzy osobą chorą i zdrową. Prawda jest taka, że jest to interakcja pomiędzy dwiema osobowościami; w każdej z nich ego jest pod presją id, superego oraz świata zewnętrznego; każda osobowość posiada własne wewnętrzne i zewnętrzne zależności, lęki i patologiczne obrony; każda jest również dzieckiem z jego wewnętrznymi rodzicami; i każda z tych całościowo ujętych osobowości - tak analizanta, jak i analityka - odpowiada na każde wydarzenie w sytuacji analitycznej" (Racker, 1968, s. 132).
Racker pierwszy zauważył, że prawdziwą istotą obiektywności w psychoanalizie jest świadomość własnej subiektywności, podczas gdy “neurotyczne (obsesyjne) pojęcie obiektywności prowadzi do wyparcia i zablokowania subiektywności” (s. 132). To podstawowe znaczenie subiektywnego doświadczenia, tak dla analityka, jak i dla pacjenta, jest najważniejszą kwestią, którą zamierzam dzisiaj omówić.
Zacznę od opisania dwóch epizodów z pracy klinicznej Freuda. W roku 1900 leczył on krótko młodą kobietę, Idę Bauer, znaną jako Dora. Po kilku miesiącach intensywnego interpretowania jej nieświadomości – z którym Dora w większości się nie zgadzała – powiedziała mu, że odchodzi. Freud przyjął jej decyzję. Jednakże zapytywał samego siebie: “Czy utrzymałbym tą dziewczynę w leczeniu, jeślibym [...] okazał jej swoje ciepłe, osobiste zainteresowanie?” (Freud, 1905, s. 109). Freud odrzucił tę możliwość, ale wielu współczesnych autorów uważa, że zainteresowanie takie mogłoby prowadzić do lepszych wyników w analizie Dory (Berman, 2002). Co więcej, dziesięć lat pozakończeniu tej analizy, Freud sam zaczął mówić o wadze przywiązania i związku emocjonalnego (Freud, 1910) oraz empatycznego rozumienia (Freud, 1913), potrzebnego do osiągnięcia sukcesu w analizie.
Przenieśmy się teraz do roku 1925. Freud przyjął nową analizantkę: Marię Bonaparte. Wkrótce po rozpoczęciu analizy Freud przypomniał Marii podczas jednej z sesji, że ma już 70 lat, nie jest zbyt zdrowy i ostrzegł ją, że w związku z tym byłoby rozsądnie, gdyby unikała przywiązywania się do niego. Maria zaczęła płakać i wyznała, że go kocha. Freud powiedział jej, jak bardzo poruszające jest dla 70-letniego mężczyzny czuć się kochanym. Później mówił jej: “Zupełnie nie rozumiem ludzi, [...] obdarzam ich swoim zaufaniem, a potem jestem rozczarowany. Może ty także mnie rozczarujesz.” Maria obiecała mu, że go nie rozczaruje i wyciągnęła rękę za kozetkę. Freud wziął ją za rękę i szepnął: “Wierzę, że z tobą nie popełniam błędu” (Momigliano, 1987).
Tak oto możemy widzieć dwa oblicza Freuda: jako twardego, zdystansowanego analityka, który postrzega swoją pracę jako interpretowanie za wszelką cenę, unikając osobistych uczuć; oraz jako zaangażowaną, ciepłą istotę ludzką, wchodzącą w głęboki emocjonalny związek ze swoją analizantką. Być może starzenie się i dojrzewanie mogły przyczynić się do takiej różnicy pomiędzy tymi dwoma wydarzeniami, choć wyrażone w nich obie strony Freuda obecne są w całej jego pracy. Ta twardsza strona przejawia się w rekomendowaniu przez niego chłodnego, zdystansowanego nastawienia, “bycia niczym więcej tylko zwierciadłem”, “pustym ekranem” oraz w jego lęku przed przeniesieniem jako oznaką oporu i przeciwprzeniesieniem oznaczającym zniekształcenie. Natomiast bardziej miękka strona Freuda prowadzi go do rozpoznania przeniesienia jako najcenniejszego “placu zabaw”, na którym mogą być wyrażone nieświadome doświadczenia (Freud, 1914). W wielu przypadkach Freud pokazuje swoje osobiste zaangażowanie w sprawy własnych pacjentów: z licznych relacji wiemy o tym, że Freud włożył szczególny wysiłek, aby być obecnym na balu po to, by ujrzeć tam swoją pacjentkę “Elizabeth von R” (Ilonę Weiss) w tańcu, że przyniósł jedzenie dla ”Rat Man”1(Ernsta Lanzer’a), który przyszedł na sesję głodny, że wspomagał finansowo „Człowieka z wilkami” (Sergieja Pankejewa), kiedy ten zubożał, oraz że dawał wiele mówiące, osobiste komentarze pacjentom, o których się troszczył (Roazen, 1995).
Te dwa aspekty dziedzictwa Freuda znajdują wyraz w licznych, toczących się od ponad stu lat, sporach dotyczących stosowanej przez nas techniki psychoanalitycznej. Jestem przekonany, że tworzą one potencjalny konflikt wewnętrzny w każdym analityku. Dlatego też mówienie o dwóch podejściach jest sporym uproszczeniem i wprowadzam je dzisiaj tylko ze względów dydaktycznych, dla uzyskania większej przejrzystości. Tak się składa, że mój ostatni referat prezentowany w Izraelskim Towarzystwie Psychoanalitycznym, w styczniu, wyrażał moje zaniepokojenie pomijaniem agresji – wysiłkiem analityka, żeby być “zawsze dobrym” – występujące w niektórych interpretacjach pracy Kohuta. Istnieje zatem więcej podejść niż tylko dwa; w rzeczywistości stanowisk dotyczących techniki może być tak wiele, jak wielu jest analityków.
Mimo to skoncentruję się dziś na debacie pomiędzy “twardym” i “miękkim” podejściem w leczeniu psychoanalitycznym. Pierwsze z nich oparte było na próbie stworzenia ścisłej, klasycznej techniki, zgodnej z rekomendacjami Freuda, przyjmowanymi dosłownie i było bardzo wyraźne w amerykańskiej psychologii ego w latach 50-tych oraz w technice kleinowskiej. Na drugie podejście, charakterystyczne dla mojego myślenia i pracy, wpłynął bardziej osobisty aspekt realnej pracy Freuda; kształtowali je także – Ferenczi, Racker, grupa brytyjskich niezależnych analityków (szczególnie Winnicott i Balint), Kohut, Ogden, Mitchell oraz inni współcześni intersubiektywni analitycy amerykańscy. Omówienie historycznych podstaw tych trendów ukazało się w “Dialogach”, jak również moie późniejsze artykuły o niepowodzeniach w leczeniu analitycznym i o superwizji (Berman, 1998, 2001, 2003).
To, co nazywam “bardziej miękkim” podejściem oparte jest na dwóch głównych założeniach:
1. Znaczna część ludzkiego cierpienia spowodowana jest przez bolesne doświadczenia z dzieciństwa, przez elementy traumatyczne we wczesnych relacjach dziecka, które powstrzymują rozwój zapewniającego poczucie bezpieczeństwa self, odcinają osobę od jej wewnętrznych emocji i w późniejszym życiu prowadzą do ograniczonych lub zniekształconych relacji z obiektem, do samotności, lęku i destrukcyjności.
2. Terapeutyczny wpływ leczenia psychoanalitycznego jest w głównej mierze oparty na stopniowym stwarzaniu nowej, unikalnej relacji analitycznej, w której ciepła, osobista troska połączona jest z próbą głębokiego zrozumienia nieświadomego poziomu życia emocjonalnego pacjenta oraz relacji rozwijającej się pomiędzy analitykiem i pacjentem. W takim ujęciu empatyczne słuchanie przez analityka jest niezwykle istotne, zarówno dla dokonania głębokiej interpretacji dotychczasowych niepowodzeń, jak również umożliwienia przeżycia nowego i wartościowego doświadczenia polegającego na poczuciu, że jest się uważnie wysłuchanym, bez zniekształcających wpływów zaprzeczenia, dominacji czy manipulacji. Naturalnie zdolność pacjenta do skorzystania z takiego rodzaju słuchania często jest na początku ograniczona i wtedy praca nad usuwaniem przeszkód ograniczających jego możliwość czerpania korzyści jest niezwykle istotna.
Różnica pomiędzy tymi dwoma podejściami – “twardym” i “miękkim” – pojawia się już w podstawowych założeniach dotyczących natury ludzkiej i motywacji pacjenta. Twarde podejście mocno akcentuje opór, agresję i w wersji kleinowskiej – usiłowania pacjenta, by zniszczyć analizę i analityka. Natomiast podejście miękkie obdarza większym zaufaniem szczere życzenie pacjenta, by odnieść korzyści z analizy, nawet jeśli życzenie to często zablokowane jest przez ogromny lęk przed zmianą i przez trudność zaufania drugiej osobie. W tym kontekście zachowania, które w bardziej klasycznym warsztacie uznawane są za opór, mogą być interpretowane, np. jako wyraz strachu przed powtórzeniem dawnych traumatycznych doświadczeń z rodzicami (Kohut) i dlatego też mogą być rozumiane jako nieświadoma komunikacja, umożliwiająca analitykowi zrozumienie analizanta.
[...]
Bez względu na to, do jakich modeli teoretycznych odwołujemy się w naszej pracy, znaczenia wszystkich nieświadomych tematów i wzorców są dynamiczne i zmienne, dlatego analityk musi bardzo uważać, aby rozpoznać nowe wyzwania na różnych etapach i - jak podkreślał Bion – nie przywiązywać się nadmiernie do posiadanej wiedzy. Wczorajszy świeży wgląd może łatwo stać się dzisiejszym frazesem. Psychoanaliza wymaga od nas gotowości do zmiany naszego sposobu myślenia wciąż i wciąż na nowo, otwartości na to, co nieoczekiwane, gotowości do bycia zdumionym.
Tłumaczenie: Kinga Chutkowska
Berman, E. (1998), Psychoanaliza relacyjna: Tło historyczne. Dialogi; (2001), Niepowodzenia w leczeniu psychoanalitycznym. Dialogi (3-4):43-55.
2025 © EMPIRO.WSG.PL